Przejdź do głównej zawartości

Nauka przez zabawę... jedzeniem

W naszej rodzinie bardzo ważną rolę odgrywa jedzenie i dlatego ciągle poszukujemy nowych wrażeń kulinarnych. Jeździmy więc po świecie i smakujemy. W Chinach kuchnię syczuańską, w Iranie gulasz z wielbłąda w sosie z granata, w Mołdawii mamałygę, owoce morza na niegdyś ukraińskim Krymie, hamburgery w USA, czy kawę po bośniacku. W związku z tym chcemy rozwijać nasze Maleństwo także na tym polu. A ponieważ jeszcze za wcześnie na zastrzyk bałkańskiej kofeiny, czy ramadanowe przysmaki z Bliskiego Wschodu, zaczęliśmy spokojniej. I nie chodzi nam wcale o kształtowanie u Zosi wyrafinowanego podniebienia ale o to, by poznawała ona świat kolejnym zmysłem. 
Pierwsze spotkanie z fasolką
Jakby powiedzieli pewni nasi znajomi (których serdecznie pozdrawiamy): „przygotowując się do projektu „dziecko” zapoznaliśmy się z branżową literaturą” i tak natknęliśmy się na BLW, czyli Bobas Lubi Wybór. Jest to metoda, której celem jest zaszczepienie zdrowego podejścia do jedzenia. 

Seler...

Kiedy więc przyszedł czas na rozszerzanie diety zaczęliśmy eksperymentować. Warzywa gotowane na parze pokrojone w słupki. Potem owoce, jajko, placuszki jaglane i ryba. Zasada jest taka, że nie maltretujemy dziecka papkami wpychanymi na siłę łyżeczką do małego gardełka. Produkty kroimy na odpowiednie dla dziecięcej rączki kawałki i pozwalamy samemu chwycić i posmakować. Jakież zdziwienie odmalowało się na Zosinej buźce, kiedy dostała pierwszą marchewkę.  

Runda I

Zdziwienie przeszło w uśmiech, a potem w zaangażowanie, w walkę, w której marchewka stawiała opór kombinacji dziąsełek i ząbków w liczbie dwa. Było dużo uciechy, dużo bałaganu i dużo nowych informacji, które intensywnie rozwijający się mózg musiał przetworzyć. A o to nam przecież chodzi.   
Brukselka też może być dobra



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kolorowe eksperymenty

W listopadzie tematem przewodnim warsztatów dla dzieci były eksperymenty. A ponieważ temat ten jest nam bliski i częsty – postanowiłam skupić się na jednym wątku: eksperymentach kolorowych. I gdyby nie to, że wróciłam do pracy po urlopie macierzyńskim i na wszystko brak nam czasu – eksperymentowałybyśmy codziennie. Bo możliwości jest bardzo dużo. A ponieważ nie o tym tutaj, co by było gdyby – kilka ciekawych doświadczeń, które udało nam się zrobić, opiszę. Zaczęłyśmy od najprostszych: mieszanie kolorów. Samo wsypywanie barwników do wody było już dla Zosi bardzo absorbujące. Pokazałam w ten sposób Zosi kolory podstawowe: żółty, czerwony, niebieski i zielony. Nazywałyśmy je, mieszałyśmy i obserwowałyśmy jakie nowe kolory powstają.  A potem do kubeczków wsypałam sodę oczyszczoną, dzięki czemu woda pieniła się w kubeczkach i wylewała. Kolejnym doświadczeniem na łączenie kolorów był woreczek sensoryczny. Na kartoniku, w odstępach zrobiłam plamy ...

Dlaczego warto pojechać na Maltę?

W tym roku wybraliśmy się w podróż zimą. Bo latem pojawi się u nas kolejny członek rodziny. Pojechaliśmy na Maltę i wybór okazał się strzałem w dziesiątkę. To idealne miejsce dla Maluszków i dla kobiet w ciąży. Dlaczego? 1. Malta jest niewielką wyspą, którą można zwiedzać komunikacją miejską. Koszt przejazdu (bez względu na ilość kilometrów) to 1,5 euro. Przystanki są w wielu miejscach, więc jest to komunikacyjny raj. Tym bardziej, że przejazd z jednego końca wysypy na drugi, to podróż godzinna - idealna do zniesienia dla małych i niecierpliwych pasażerów. 2. Malta jest blisko - lecieliśmy z Wrocławia, Ryanairem, niecałe trzy godziny. 3. Oferta miejsc noclegowych jest  bardzo bogata i zróżnicowana cenowo, tak więc każdy znajdzie tam coś dla siebie. 4. Maltę zimą polecam wszystkim, którzy nie przepadają za turystycznym tłumem. My unikamy takich miejsc i śmiało mogę powiedzieć, że choć turyści byli, to mało licznie i z pewnością nieinwazyjnie. ...

Dziecko na warsztat - Kosmicznie

W październikowej edycji Dziecka na warsztat bawiłyśmy się Kosmicznie! Temat trudny dla 15-miesięcznego Maluszka, ale teraz już Zosia wie, co to są gwiazdy, księżyc i planety. A przynajmniej wie jak wyglądają i gdzie je we otaczającym ją świecie umiejscowić. Zaczęłyśmy prosto - co to jest gwiazda? W każdej książeczce, napotkanej wystawie sklepowej, czy obrazku pokazywałam jej gwiazdki i tłumaczyłam, że są one wysoko, wysoko na niebie. Oglądałyśmy też gwiazdy nocą, co prawda przez okno, co prawda w mieście, ale coś tam można było dojrzeć. A potem zaczęłyśmy dotykać. Na początek foremek w kształcie gwiazdek - bo wykorzystując kosmiczną tematykę postanowiłam upiec ciasteczka cynamonowe. Zabawa z foremkami była przednia, tym bardziej, że można było wkładać jedną w drugą. A potem do zabawy dołączył księżyc. Rozpakowywanie ciasta było olbrzymią frajdą. Podobnie jak wałkowanie, rozsypywanie mąki i wyciskanie gwiazdeczek. Jednak największą radością okazało się próbow...