To już ostatni warsztat w ramach 3 edycji projektu "Dziecko na warsztat". Tym razem temat był dowolny. A ponieważ rozpoczął się czas wyjazdów wszelakich postanowiłam zająć się poszukiwaniem zabawek, które idealnie sprawdzą się podczas długich podróży wakacyjnych. Tym bardziej, że Zosia już nie przesypia większości czasu i stała się wymagającym podróżnikiem. Okazało się jednak, że możliwości jest mnóstwo, a znalezienie lekkich i pakownych niespodzianek jest bardzo proste.
W naszych poszukiwaniach wyszłam z założenia, że wszystko, co zabieram musi być nowe, nie znane jej wcześniej. Z wyjątkiem ulubionej przytulanki oczywiście.
I tak, świetnie sprawdziły się paluszkowe pacynki. Nie tylko odgrywają różne scenki rodzajowe, tańczą i śpiewają. Są również idealne do przytulania, całowania i naśladowania znanych Zosi osób.
Dla dwulatki bardzo atrakcyjne są również wszelakie puzzle. Nie zabierałam ze sobą wielkich pudełek, tylko podrukowałam różne obrazki, pocięłam i popakowałam w woreczki. Dzięki temu miałyśmy serię nowych, leciutkich obrazków do składania w całość.
Zosia uwielbia też puzzle magnetyczne. I tu pokusiłam się o zabranie gotowej zabawki, która dodatkowo jest tablicą do rysowania. Na dodatek z jednej strony można malować markerem, na drugiej natomiast kredą. A przy okazji siebie i wszystko, co wpadnie w ręce.
W podróży świetnie sprawdzają się również wszelkie gry edukacyjne. My zawsze zabieramy ze sobą różnego rodzaju Memo. Tym bardziej, że można kupić takie, które nie zajmują zbyt wiele miejsca lub samemu zrobić. Zosia ostatnio uuwielbia "Drzewa" wydane przez polską firmę Jacobsony. Bawimy się kartami z różnymi gatunkami drzew na wiele sposobów: szukamy takich samych, porównujemy kształty liści, poszukujemy kolorów innych, niż zielone, a na spacerach staramy się odnaleźć i nazwać te, które zobaczyłyśmy na obrazku.
Podobną funkcję mogą również spełnić karty do gry w Piotrusia. Zosia jest jeszcze za mała na typową grę w karty, jednak poszukiwanie dwóch takich samych obrazków jest dla niej bardzo interesujące. A dodatkowo można je wkładać i wyciągać z pudełka, co też pochłania ją na długie minuty.
A jaką radość miała, gdy okazało się, że pacynka Panda widnieje również na kartach...
Kolejną grę, którą polecam podczas podróży są kostki Story Cubes. Do tej pory wykorzystywałam ją tylko w pracy z młodzieżą i podczas spotkań ze znajomymi. Okazało się jednak, że z dwulatkiem można się nimi również bawić. Zosia wybiera kostki, mówi co się na nich znajduje, a ja tworzę jej z tego bajeczkę. I co jest świetne - ona sama również zaczyna dopowiadać proste rzeczy, które jej się z wybranymi kostkami kojarzą. I słucha z wielkim zaciekawieniem.
Dbając o różnorodność zabaw wycięłam z filcu żółwia i dziurkaczem zrobiłam w nim dziurki. Dołączyłam sznurek i tak oto powstała zabawka do przeplatania, która świetnie rozwija rączki, celność i koncentrację.
I oczywiście niezawodne są różne małe, interaktywne książeczki i naklejki.
Ale najbardziej sprawdza się każda interakcja z rodzicami: śpiewanie piosenek, zabawy paluszkowe, masażyki, opowiadane bajki i wspólne oglądanie tego co za oknem...
Za malowanie kredą w samochodzie mój mąż by nam urwał głowy ;)
OdpowiedzUsuńZ taką ilością gadżetów żadna podróż nie będzie nudna :-)
OdpowiedzUsuńmałe poręczne rzeczy a ile radości!
OdpowiedzUsuńw końcu znalazłam coś co chce kupić na święta dla rodziny! A tego nie mieli, a prosili.
OdpowiedzUsuńDzięki!!!