Przejdź do głównej zawartości

Wstęp do kulinarnych podróży

W marcu, w ramach projektu Dziecko na Warsztat eksplorowałyśmy temat: podróże. A ponieważ marzec jest dla mnie szczególnie zapracowanym miesiącem, postanowiłam zrobić z Zosią tylko wstęp, a cały projekt kontynuować w wolnej chwili.
I tak kulinarne podróże rozpoczęłyśmy od ryżu i od farbowania go na różne kolory.


Wydrukowałam kontury kontynentów i wycięłam. A potem oddałam to wszystko w ręce Zosi, która poprzez dotyk i świetną zabawę mogła zobaczyć, że świat to bardzo skomplikowana sprawa. Pewnie nie za wiele zrozumiała z moich opowieści, bawiła się jednak przednio.




Najbardziej zafascynował ją klej w tubce.




A kiedy już się znudził - naklejanie ryżu oraz przesypywanie go z talerzyka na talerzyk i rozsypywanie po stole i podłodze zaciekawiło Zosię na bardzo długi czas.





I tak powstały kontynenty, z których złożymy mapę świata i rozpoczniemy poznawanie najbardziej dla nich charakterystycznych smaków. Pychota...

Słowo mamy ED Montessori Karolowa mama Kreo Team Kreatywnym Okiem Matkopolkowo Bez nudy 360 przygód Bawimy się my 3 Biesy dwa Duśkowy świat Dzika jabłoń Elena po polsku Co i robi robcio Jej cały świat Cały świat Karli Tymoszko Igranie z Tosią Kawa z cukrema Laurowy zawrót głowy Kreatywnie w domu Gagatki trzy Guguiowo Ciekawe dzieci Świat Tomskiego Ohana blog On ona i dzieciaki Nasza przygoda diy My home and heart Mama Aga Konfabula Uszywki Zuzinkowej Mamy Mama na pełen etat Schwytane chwile Pomysłowe smyki Z motylem na dłoni Zabawy z Archimedesem Zakrecony belfer Pomieszane z poplątanym Nasze rodzinne podróże Ogarniam wszechświat Kreatywna mama Nasza szkoła domowa FB Dziecko na warsztat

Komentarze

  1. Bardzo fajna zabawa. Obawiam się, że po takim warsztacie moje dzieci byłyby całe obklejone ryżem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolorowy ryż i kontynenty, cwany pomysł :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dziecko na warsztat - Kosmicznie

W październikowej edycji Dziecka na warsztat bawiłyśmy się Kosmicznie! Temat trudny dla 15-miesięcznego Maluszka, ale teraz już Zosia wie, co to są gwiazdy, księżyc i planety. A przynajmniej wie jak wyglądają i gdzie je we otaczającym ją świecie umiejscowić. Zaczęłyśmy prosto - co to jest gwiazda? W każdej książeczce, napotkanej wystawie sklepowej, czy obrazku pokazywałam jej gwiazdki i tłumaczyłam, że są one wysoko, wysoko na niebie. Oglądałyśmy też gwiazdy nocą, co prawda przez okno, co prawda w mieście, ale coś tam można było dojrzeć. A potem zaczęłyśmy dotykać. Na początek foremek w kształcie gwiazdek - bo wykorzystując kosmiczną tematykę postanowiłam upiec ciasteczka cynamonowe. Zabawa z foremkami była przednia, tym bardziej, że można było wkładać jedną w drugą. A potem do zabawy dołączył księżyc. Rozpakowywanie ciasta było olbrzymią frajdą. Podobnie jak wałkowanie, rozsypywanie mąki i wyciskanie gwiazdeczek. Jednak największą radością okazało się próbow

A gdzie jest?

Najczęściej zadawanym pytaniem i ulubioną zabawą Zosi jest ostatnio: A gdzie jest? Pytanie to pada wszędzie i często, więc bawimy się tak w łóżku, na spacerze, przy jedzeniu, w kąpieli... A przede wszystkim czytając i oglądając książeczki. Oczywiście znamy Mamoko i Ulicę Czereśniową. Ale ostatnio znalazłam perełkę w tym temacie: "Szukaj i znajduj. Wielkie miasta", wydawnictwa Wilga. Na każdej stronie książki jest ilustracja obrazująca jedno z dziewięciu wielkich miast świata i charakterystycznych dla niego budowli, ludzi, bądź innych elementów. Możemy spotkać mnichów w New Delhi, londyńskich policjantów, czy amerykańskich superbohaterów. Dodatkowo na każdej stronie są wyszczególnione elementy do znalezienia na obrazku i ich ilość. Można na przykład w Stambule rozejrzeć się za jednym latającym dywanem. Książka świetnie nadaje się do zabaw w: A gdzie jest?, ponieważ małych elementów jest bardzo dużo, a każde oglądanie pokazuje nam nowe, ukryte rysunki. Dzieck

Prosta maszyna Goldberga

Kilka dni temu zrobiłyśmy z Zosią bardzo prostą maszynę Goldberga. Wzięłyśmy rury kartonowe, które Zosia troszkę pomalowała farbkami. Rury pocięłyśmy na mniejsze kawałki i przykleiłyśmy taśmą klejącą do ściany szafy, tak, by utworzyć tor dla piłeczki pingpongowej. Na samym dole postawiłyśmy wiaderko, do którego piłka powinna wpadać. Zosia okleiła jeszcze całość naklejkami i zabawka gotowa! Nie jest zbyt estetyczna ale daje nam mnóstwo radości. A to w końcu jest najważniejsze :)