W naszym społeczeństwie nadal panuje przekonanie, że kobieta
na macierzyńskim powinna siedzieć w domu z dzieckiem i gotować mężowi obiady.
Niestety… Dziwi mnie to bardzo, bo przecież żyjąc w świecie z tak łatwym dostępem
do informacji i z olbrzymią ilością mediów społecznościowych, na których trzeba
się pokazać oczywistym było dla mnie, że takie czasy dawno minęły. Tym
bardziej, że rynek parentingowy rozwija się coraz szybciej i wreszcie zwraca się
uwagę na tych najmłodszych oraz ich rodzicieli i atrakcji dla nich jest
mnóstwo.
Co ja więc na to? Prawdę mówiąc uwielbiam gotować mężowi
obiadki, ale nie przeszkadza mi to jednocześnie chodzić regularnie z Zosią na
warsztaty rozwojowe do Agaty, na zajęcia rozwijające słuch, czyli śpiewaki, na
basen, spotkania BLW oraz na wszelkie jednorazowe spektakle, koncerty,
instalacje, a nawet targi, na których Zosia po raz pierwszy widziała krowy,
konie, gęsi i inne zwierzęta hodowlane. Na żywo.
Postanowiłam więc (za namową Psiapsióły mojej kochanej)
opisywać te nasze wyjścia i doświadczenia, coby dla Zosi pamiątka była, a dla
tych mam, które w głowie mają: nie wolno! – pobudzenie do działania. Bo
przecież Maleństwo tylko teraz, właśnie podczas okresu macierzyńskiego ma nas
tylko dla siebie, więc cudnie jest ten czas mu poświęcić, a przy okazji samej
się rozwinąć i świetnie bawić!
Komentarze
Prześlij komentarz