Przejdź do głównej zawartości

Puzzle magnetyczne "Farma"

Każdy świadomy rodzic powie, że aby dziecko rosło zdrowe i mądre, trzeba dostarczać mu rozrywki i stymulacji. A ponieważ i ja zaliczam się do tego grona, staram się odpowiednio zadbać o rozwój Zosi. Tym bardziej, że okazuje się to bardzo łatwe i przyjemne. 
Zosia uwielbia wszelkie rodzaju układanki. Wypróbowałyśmy więc puzzle magnetyczne polskiej, rodzinnej firmy Z. P. Alexander, której motto to "nauka przez zabawę". I jak tytuł "Farma" wskazuje związane są one z tematyką wiejskiej zagrody.

Zabawka składa się z pudełka, które jednocześnie jest magnetyczną planszą oraz elementów do układania, takich jak: kot, pies, farmer, gosposia, domek, traktor. Jest ich w sumie 24, co daje możliwość wielu kombinacji.



Do zabawy można wykorzystać 8 kart wzorów, według których układamy to, co jest tam narysowane. Uczy to obserwacji, cierpliwości i odwzorowywania rzeczywistości. I świetne jest na rozruszanie szarych komórek Maleństwa.



Gra daje nam jednak o wiele większe możliwości. Bo po pewnym czasie karty pokazujemy na chwilę, a potem odkładamy na bok. A Maleństwo uruchamia pamięć i układa zapamiętany obrazek.
Oczywiście do każdego stworzonego dzieła opowiadamy historyjki. Różne, najróżniejsze. No bo to one pobudzają wyobraźnię. A dodatkowo tworzymy scenki. I wtedy całe pudełko zamienia nam się w teatrzyk, a puzzle idealnie nadają się na kukiełki.


Puzzle magnetyczna Farma wydane są bardzo estetycznie. Pudełko jest wytrzymałe (zabraliśmy je na tygodniowy wypad pod namiot i przetrwały w stanie pierwotnym), wszystkie elementy są kolorowe, a grafikę mają świetnie dopasowaną dla dziecięcej wyobraźni. I jeśli o pudełku i wyobraźni mowa, to na tym polu Zosia naprawdę mnie zaskoczyła. Zrobiła ona sobie nową wersję puzzli z szablonów, do których przymocowane były wszystkie elementy i z niesamowitym zapałem dopasowywała kształty do dziurek.




Na naszym wakacyjnym wyjeździe okazało się też, że puzzlami bawią się równie chętnie pięcio i ośmiolatki. Polecam więc wszystkim!
Zapraszam również do obejrzenia filmu promującego nową grę: https://www.youtube.com/watch?v=a4uG7v3dDGQ

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prosta maszyna Goldberga

Kilka dni temu zrobiłyśmy z Zosią bardzo prostą maszynę Goldberga. Wzięłyśmy rury kartonowe, które Zosia troszkę pomalowała farbkami. Rury pocięłyśmy na mniejsze kawałki i przykleiłyśmy taśmą klejącą do ściany szafy, tak, by utworzyć tor dla piłeczki pingpongowej. Na samym dole postawiłyśmy wiaderko, do którego piłka powinna wpadać. Zosia okleiła jeszcze całość naklejkami i zabawka gotowa! Nie jest zbyt estetyczna ale daje nam mnóstwo radości. A to w końcu jest najważniejsze :)

A gdzie jest?

Najczęściej zadawanym pytaniem i ulubioną zabawą Zosi jest ostatnio: A gdzie jest? Pytanie to pada wszędzie i często, więc bawimy się tak w łóżku, na spacerze, przy jedzeniu, w kąpieli... A przede wszystkim czytając i oglądając książeczki. Oczywiście znamy Mamoko i Ulicę Czereśniową. Ale ostatnio znalazłam perełkę w tym temacie: "Szukaj i znajduj. Wielkie miasta", wydawnictwa Wilga. Na każdej stronie książki jest ilustracja obrazująca jedno z dziewięciu wielkich miast świata i charakterystycznych dla niego budowli, ludzi, bądź innych elementów. Możemy spotkać mnichów w New Delhi, londyńskich policjantów, czy amerykańskich superbohaterów. Dodatkowo na każdej stronie są wyszczególnione elementy do znalezienia na obrazku i ich ilość. Można na przykład w Stambule rozejrzeć się za jednym latającym dywanem. Książka świetnie nadaje się do zabaw w: A gdzie jest?, ponieważ małych elementów jest bardzo dużo, a każde oglądanie pokazuje nam nowe, ukryte rysunki. Dzieck

Kto pamięta wodne malowanki?

Pamiętacie wodne malowanki? Jako mała dziewczynka uwielbiałam je. Bo zadziwiające było dla mnie to, że zwykła woda potrafi wyczarować kolor na obrazku. Oczywiście od lat nie miałam z nimi do czynienia i szczerze mówiąc, zapomniałam o ich istnieniu. Do czasu, gdy moja mama przyniosła Wodne Malowanki Zosi. I zaczęła się zabawa: Kolorowanka skonstruowana jest w taki sposób, że obrazek składa się z konturów jakiegoś przedmiotu, który wypełniony jest kropeczkami z farbą. W momencie malowania mokrym pędzelkiem, kropeczki uwalniają farbę i w ten sposób obrazek zostaje pomalowany. A ponieważ akurat nasza malowanka dotyczyła pojazdów, miałyśmy przy tym świetną zabawę z powtarzaniem znanych i poznawaniem nowych środków lokomocji. Jednak największa zabawa zaczęła się kilka dni później, gdy moja mama wypatrzyła i przyniosła współczesną wersję wodnych kolorowanek. I ta zdecydowanie bardziej zawładnęła sercem Zosi. Książeczka jest częściowo pomalowana. Białe zwierzątka natomi