Przejdź do głównej zawartości

Podróże kulinarne

Tak naprawdę nasze kulinarne podróże dopiero się zaczynają. Nadszedł sezon letnich wyjazdów, a w związku z tym próbowanie, smakowanie, wyszukiwanie nowych i nieznanych... I już nie mogę się tego doczekać. stąd właśnie pomysł na podróż po kuchniach świata. 
Zaczęliśmy od Ameryki Południowej i tortilli.
Przepis na ciasto:
2 szklanki mąki orkiszowej
1/2 szklanki bardzo ciepłej wody
3 łyżki tłuszczu 
1/2 łyżeczki soli 
Ciasto zagniotłam i włożyłam do folii na pół godziny. W tym czasie przygotowałam składniki, którymi nafaszerujemy tortillę.


U nas jest to kurczak z odrobiną chilli, usmażony na oleju kokosowym, zielony ogórek, awokado, czosnek oraz pasta z pomidorów suszonych i słonecznika. 
Ciasto podzieliłam na osiem części, rozwałkowałam je na bardzo cienkie placki i usmażyłam na oleju kokosowym.  Okazały się wyśmienite.


Następnie odwiedziliśmy Azję. Przygotowałam więc indyka Kung Pao.


 
Warzywa (marchewkę, pietruszkę, por) obrałam i pokroiłam na plasterki. Na bardzo gorącą patelnię wrzuciłam pokrojonego w paseczki indyka i podsmażyłam. Dorzuciłam warzywa, polałam sosem sojowym, dodałam imbir i czosnek. Smażyłam krótko, w bardzo gorącej temperaturze. W tym czasie ugotowałam ryż. Potrawę przed podaniem posypałam jeszcze orzeszkami. Zosia po raz pierwszy spróbowała jeść pałeczkami i całkiem nieźle sobie z nimi poradziła. Co prawda nabijała na pałeczki warzywa i mięso, ale cel został osiągnięty.


Po Azji wróciłyśmy do Ameryki. Tym razem północnej. Nie mogło to być nic innego, jak tylko hamburger. 


Wiem, wiem... niezdrowe i tłuste... Ale przecież można samemu upiec bułeczki, poszukać dobrego mięsa na kotlet, a do całości dodać zdrowe i pyszne warzywa oraz masło orzechowe. 
Nadszedł też czas Afryki i upichcenia potrawy, której nigdy nie miałam okazji spróbować, bo w Afryce nie byłam. Tadżin brzmiało świetnie. Poszukałam więc inspiracji w internecie i zrobiłam gulasz według przepisu Niny. Polecam!!!


Na koniec postanowiłam sięgnąć po kuchnię nam najbliższą, europejską. I tak przygotowałam grecką Musakę. Bakłażana pokroiłam w grube plastry i posypałam solą. W tym czasie usmażyłam mięso mielone z dodatkiem mięty, pietruszki, oregano, czosnku i cynamonu. W naczyniu żaroodpornym umieściłam warstwę opłukanego z soli bakłażana, na niej przygotowane mięso, znów bakłażana, na wierzch ser żółty a całość polałam sosem beszamelowym z odrobiną gałki muszkatołowej. Tak przygotowane danie zapiekłam w temperaturze 190 stopni 35-45 minut.


A na deser upiekłyśmy z Zosią pleśniak lub kruszon z rabarbarem - w różnych regionach Polski inaczej to ciasto się nazywa.

.
Podróże kulinarne to jeden z moich ulubionych projektów. Tak więc jesienią, po letnich wojażach z pewnością wrócę do tego tematu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dlaczego warto pojechać na Maltę?

W tym roku wybraliśmy się w podróż zimą. Bo latem pojawi się u nas kolejny członek rodziny. Pojechaliśmy na Maltę i wybór okazał się strzałem w dziesiątkę. To idealne miejsce dla Maluszków i dla kobiet w ciąży. Dlaczego? 1. Malta jest niewielką wyspą, którą można zwiedzać komunikacją miejską. Koszt przejazdu (bez względu na ilość kilometrów) to 1,5 euro. Przystanki są w wielu miejscach, więc jest to komunikacyjny raj. Tym bardziej, że przejazd z jednego końca wysypy na drugi, to podróż godzinna - idealna do zniesienia dla małych i niecierpliwych pasażerów. 2. Malta jest blisko - lecieliśmy z Wrocławia, Ryanairem, niecałe trzy godziny. 3. Oferta miejsc noclegowych jest  bardzo bogata i zróżnicowana cenowo, tak więc każdy znajdzie tam coś dla siebie. 4. Maltę zimą polecam wszystkim, którzy nie przepadają za turystycznym tłumem. My unikamy takich miejsc i śmiało mogę powiedzieć, że choć turyści byli, to mało licznie i z pewnością nieinwazyjnie. ...

Kolorowe eksperymenty

W listopadzie tematem przewodnim warsztatów dla dzieci były eksperymenty. A ponieważ temat ten jest nam bliski i częsty – postanowiłam skupić się na jednym wątku: eksperymentach kolorowych. I gdyby nie to, że wróciłam do pracy po urlopie macierzyńskim i na wszystko brak nam czasu – eksperymentowałybyśmy codziennie. Bo możliwości jest bardzo dużo. A ponieważ nie o tym tutaj, co by było gdyby – kilka ciekawych doświadczeń, które udało nam się zrobić, opiszę. Zaczęłyśmy od najprostszych: mieszanie kolorów. Samo wsypywanie barwników do wody było już dla Zosi bardzo absorbujące. Pokazałam w ten sposób Zosi kolory podstawowe: żółty, czerwony, niebieski i zielony. Nazywałyśmy je, mieszałyśmy i obserwowałyśmy jakie nowe kolory powstają.  A potem do kubeczków wsypałam sodę oczyszczoną, dzięki czemu woda pieniła się w kubeczkach i wylewała. Kolejnym doświadczeniem na łączenie kolorów był woreczek sensoryczny. Na kartoniku, w odstępach zrobiłam plamy ...

Prosta maszyna Goldberga

Kilka dni temu zrobiłyśmy z Zosią bardzo prostą maszynę Goldberga. Wzięłyśmy rury kartonowe, które Zosia troszkę pomalowała farbkami. Rury pocięłyśmy na mniejsze kawałki i przykleiłyśmy taśmą klejącą do ściany szafy, tak, by utworzyć tor dla piłeczki pingpongowej. Na samym dole postawiłyśmy wiaderko, do którego piłka powinna wpadać. Zosia okleiła jeszcze całość naklejkami i zabawka gotowa! Nie jest zbyt estetyczna ale daje nam mnóstwo radości. A to w końcu jest najważniejsze :)