Przejdź do głównej zawartości

Z Zosią na Slot Art Festiwal.


Po narodzinach Zosi zmieniło się bardzo dużo w naszym życiu, poczynając od małych przyzwyczajeń typu obiad w łóżku, poprzez rzeczy większe, jak organizacja czasu wolnego, aż do tych najbardziej ważnych i ukochanych, czyli jak podróżować i gdzie. No bo czy możemy zabrać roczne dziecko na festiwal pod namiot? Możemy!!! I pomimo wielu zdziwionych min rodziny i znajomych - chcemy bardzo.
Pojechaliśmy więc do Lubiąża na Slot Art Festiwal, miejsce warsztatów wszelkiego rodzaju, koncertów najróżniejszych, spotkań z ciekawymi ludźmi, wykładów, filmów, teatrów i klimatu absolutnie cudownego. No i okazało się, że Zosia jak zwykle bardzo szybko dostosowała się do nowych warunków i nawet pierwsza letnia burza w namiocie była jej niestraszna.

Interesowało ją wszystko. Rozbijanie namiotu. Spanie w namiocie. Wchodzenie do namiotu. I wychodzenie. Karimaty. I śpiwory. Jedzenie na trawie. I nowe smaki (spróbowała miodu, herbaty po indyjsku, lodów naturalnych i musztardy). I dużo kolorowych ludzi. Żonglowanie. Chodzenie na szczudłach. Bębny. Koncerty bardzo głośne. Te mniej głośne również. I performance z malowaniem drzewa na czerwono. I tak naprawdę to cały czas było wielkie: ooooo. I tylko nasze granie na pile przespała. Ale dzięki temu właśnie mogliśmy spróbować tej bardzo trudnej sztuki, którą zresztą serdecznie polecam.


Nie podobały jej się natomiast kąpiele pod prysznicem i słuchawki, które miały chronić jej uszy przed nocnymi koncertami. Z kąpieli więc zrezygnowaliśmy po trzech dniach, a słuchawki zakładaliśmy, jak już usnęła. Nie ma to jak być elastycznym i wsłuchiwać się w potrzeby dziecka :)


Slot Art jest bardzo dobrze przystosowany dla rodzin z dziećmi. Jest specjalne pole namiotowe, są ceramiczne toalety dla dzieci do lat 6 i dostęp do bieżącej wody. Są też warsztaty dla dzieci. W tym roku zresztą my również taki warsztat dla rodziców i najmłodszych przeprowadziliśmy. O tym jak się bawić z Maluszkiem i jak wspierać jego rozwój bez zabawek, wykorzystując rzeczy wszelakie, które w domu mamy. 

Tak więc w bardzo spokojnej i przyjemnej atmosferze spędziliśmy tydzień na Slocie prowadząc warsztaty, biorąc udział w innych warsztatach, odpoczywając, słuchając muzyki i chłonąc niesamowity klimat.


Najbardziej podobał nam się widok wózków na koncertach i Maluchów śpiących mocnym snem w ochronnych słuchawkach. I to, że możemy razem rozwijać swoje pasje, uczyć się nowych umiejętności i bawić się świetnie. I że tak naprawdę po narodzinach Zosi nie musimy rezygnować z wszystkiego,  że jest wręcz przeciwnie – w naszej starej rzeczywistości możemy odnaleźć zupełnie inne płaszczyzny, które są często ciekawsze.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dlaczego warto pojechać na Maltę?

W tym roku wybraliśmy się w podróż zimą. Bo latem pojawi się u nas kolejny członek rodziny. Pojechaliśmy na Maltę i wybór okazał się strzałem w dziesiątkę. To idealne miejsce dla Maluszków i dla kobiet w ciąży. Dlaczego? 1. Malta jest niewielką wyspą, którą można zwiedzać komunikacją miejską. Koszt przejazdu (bez względu na ilość kilometrów) to 1,5 euro. Przystanki są w wielu miejscach, więc jest to komunikacyjny raj. Tym bardziej, że przejazd z jednego końca wysypy na drugi, to podróż godzinna - idealna do zniesienia dla małych i niecierpliwych pasażerów. 2. Malta jest blisko - lecieliśmy z Wrocławia, Ryanairem, niecałe trzy godziny. 3. Oferta miejsc noclegowych jest  bardzo bogata i zróżnicowana cenowo, tak więc każdy znajdzie tam coś dla siebie. 4. Maltę zimą polecam wszystkim, którzy nie przepadają za turystycznym tłumem. My unikamy takich miejsc i śmiało mogę powiedzieć, że choć turyści byli, to mało licznie i z pewnością nieinwazyjnie. ...

Kolorowe eksperymenty

W listopadzie tematem przewodnim warsztatów dla dzieci były eksperymenty. A ponieważ temat ten jest nam bliski i częsty – postanowiłam skupić się na jednym wątku: eksperymentach kolorowych. I gdyby nie to, że wróciłam do pracy po urlopie macierzyńskim i na wszystko brak nam czasu – eksperymentowałybyśmy codziennie. Bo możliwości jest bardzo dużo. A ponieważ nie o tym tutaj, co by było gdyby – kilka ciekawych doświadczeń, które udało nam się zrobić, opiszę. Zaczęłyśmy od najprostszych: mieszanie kolorów. Samo wsypywanie barwników do wody było już dla Zosi bardzo absorbujące. Pokazałam w ten sposób Zosi kolory podstawowe: żółty, czerwony, niebieski i zielony. Nazywałyśmy je, mieszałyśmy i obserwowałyśmy jakie nowe kolory powstają.  A potem do kubeczków wsypałam sodę oczyszczoną, dzięki czemu woda pieniła się w kubeczkach i wylewała. Kolejnym doświadczeniem na łączenie kolorów był woreczek sensoryczny. Na kartoniku, w odstępach zrobiłam plamy ...

Prosta maszyna Goldberga

Kilka dni temu zrobiłyśmy z Zosią bardzo prostą maszynę Goldberga. Wzięłyśmy rury kartonowe, które Zosia troszkę pomalowała farbkami. Rury pocięłyśmy na mniejsze kawałki i przykleiłyśmy taśmą klejącą do ściany szafy, tak, by utworzyć tor dla piłeczki pingpongowej. Na samym dole postawiłyśmy wiaderko, do którego piłka powinna wpadać. Zosia okleiła jeszcze całość naklejkami i zabawka gotowa! Nie jest zbyt estetyczna ale daje nam mnóstwo radości. A to w końcu jest najważniejsze :)