Przejdź do głównej zawartości

O podróżowaniu z Zosią słów kilka

Wiosennie już tak bardzo, że moja dusza Włóczykija krzyczy. A że akurat pojawił się powód, więc postanowiłam zabrać Zosię do Gdańska. Przy okazji chciałam sprawdzić, czy i jej dusza będzie pod tym względem bliska mamie… Tak więc pewnego przyjemnego piątkowego południa pojechałyśmy sobie razem z ciotką Kasią nad morze. I okazało się, że podróżowanie z ośmiomiesięcznym Maluszkiem jest jak pudełko czekoladek Forresta Gumpa. 

Transport: do Gdańska pojechałyśmy autokarem razem  z wycieczką szkolną. Tak akurat udało się załatwić i bardzo im za to dziękujemy! W autobusie wiadomo, miejsca brak i pochodzić nie można, więc miałam pewne obawy. Okazało się jednak, że Zosia uwielbia długie przesiadywanie u mamy na kolanach, tym bardziej, że wokół same baby i babskie pogaduchy. A jak się zmęczyła to usnęła na dwie godziny. Atmosfera była tak przyjemna, że nawet nie zauważyłyśmy kiedy minęło pięć godzin i dotarliśmy do Gdańska.
Do Poznania natomiast wracałyśmy pociągiem. A tu już wiadomo komfort: więcej miejsca, jest gdzie pospacerować i o wiele krótsza podróż. Na dodatek dowiedziałyśmy się, że istnieje coś takiego jak bilet rodzinny, który jest tańszy i również niemowlakowi zapewnia miejscówkę. Problem pojawił się tylko jeden: jak poradzić sobie z wózkiem szerszym niż przejście w wagonie? Trochę akrobatyki połączonej z kreatywnym podejściem do składania wózka, przy akompaniamencie biernych spojrzeń obserwujących całą scenę mężczyzn i problem okazała się zaledwie wyzwaniem.


Nocleg: Nocowałyśmy w schronisku młodzieżowym. Najbardziej obawiałam się, że z powodu nadmiernych bodźców Zosia nie będzie mogła spać w nowym miejscu. Okazało się jednak zupełnie odwrotnie – spała lepiej niż w domu. Fakt, że ta ilość nowych bodźców z pewnością bardzo ją zmęczyła i stąd całkowicie przespane noce. W pokoju nie miałyśmy łazienki. Nie dość, że nie stanowiło to dla nas problemu, to potraktowałyśmy ten fakt jako przygodę i wykąpałyśmy Zosię w umywalce. Była bardzo zdziwiona, ale podobało jej się, bo po raz pierwszy swoja kąpiel mogła obserwować w lustrze. 

Pieluszki wielorazowe: Większość osób, z którymi rozmawiałam doradzało mi zabranie w podróż jednorazówek. Bo wygodniej. Więc wzięłam kilka. Tak na wszelki wypadek. Używałam jednak wielorazówek SoFi, bo Zosia zdecydowanie je woli. I to był dobry wybór: codziennie wieczorem przepierałam je ręcznie w płynie i nappi freshu, wieszałam niedaleko grzejnika i już w południe dnia następnego były gotowe do użycia. A dziecko moje szczęśliwie podróżowało bez żadnych odparzeń. 


Pobyt: Tak, mogę to powiedzieć: Zosia kocha tłumy. Dużo ludzi to dużo wrażeń. Oczywiście interakcja z ludźmi może się odbywać tylko z maminych ramion. W taki sposób spędziłyśmy dwa dni w Filharmonii Bałtyckiej, gdzie odbywał się Finał Ogólnopolski konkursu kreatywności Odyseja Umysłu. Zosia jako najmłodszy wolontariusz spisała się na medal i podbiła wiele serc. Wieczorami natomiast spacerowałyśmy po Gdańsku i relaksowałyśmy się przy gorącej czekoladzie w urokliwych miejscach. A ostatniego dnia zabrałam Córeńkę nad morze. I choć pogoda nie dopisała, to widok Zosi wpatrzonej w morze, zdziwionej i krzyczącej O! O! O! doprowadził mnie do łez…. I wiem już, że moja Córka jest Włóczykijem. Tak jak mama :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziecko na warsztat - Kosmicznie

W październikowej edycji Dziecka na warsztat bawiłyśmy się Kosmicznie! Temat trudny dla 15-miesięcznego Maluszka, ale teraz już Zosia wie, co to są gwiazdy, księżyc i planety. A przynajmniej wie jak wyglądają i gdzie je we otaczającym ją świecie umiejscowić. Zaczęłyśmy prosto - co to jest gwiazda? W każdej książeczce, napotkanej wystawie sklepowej, czy obrazku pokazywałam jej gwiazdki i tłumaczyłam, że są one wysoko, wysoko na niebie. Oglądałyśmy też gwiazdy nocą, co prawda przez okno, co prawda w mieście, ale coś tam można było dojrzeć. A potem zaczęłyśmy dotykać. Na początek foremek w kształcie gwiazdek - bo wykorzystując kosmiczną tematykę postanowiłam upiec ciasteczka cynamonowe. Zabawa z foremkami była przednia, tym bardziej, że można było wkładać jedną w drugą. A potem do zabawy dołączył księżyc. Rozpakowywanie ciasta było olbrzymią frajdą. Podobnie jak wałkowanie, rozsypywanie mąki i wyciskanie gwiazdeczek. Jednak największą radością okazało się próbow

A gdzie jest?

Najczęściej zadawanym pytaniem i ulubioną zabawą Zosi jest ostatnio: A gdzie jest? Pytanie to pada wszędzie i często, więc bawimy się tak w łóżku, na spacerze, przy jedzeniu, w kąpieli... A przede wszystkim czytając i oglądając książeczki. Oczywiście znamy Mamoko i Ulicę Czereśniową. Ale ostatnio znalazłam perełkę w tym temacie: "Szukaj i znajduj. Wielkie miasta", wydawnictwa Wilga. Na każdej stronie książki jest ilustracja obrazująca jedno z dziewięciu wielkich miast świata i charakterystycznych dla niego budowli, ludzi, bądź innych elementów. Możemy spotkać mnichów w New Delhi, londyńskich policjantów, czy amerykańskich superbohaterów. Dodatkowo na każdej stronie są wyszczególnione elementy do znalezienia na obrazku i ich ilość. Można na przykład w Stambule rozejrzeć się za jednym latającym dywanem. Książka świetnie nadaje się do zabaw w: A gdzie jest?, ponieważ małych elementów jest bardzo dużo, a każde oglądanie pokazuje nam nowe, ukryte rysunki. Dzieck

Prosta maszyna Goldberga

Kilka dni temu zrobiłyśmy z Zosią bardzo prostą maszynę Goldberga. Wzięłyśmy rury kartonowe, które Zosia troszkę pomalowała farbkami. Rury pocięłyśmy na mniejsze kawałki i przykleiłyśmy taśmą klejącą do ściany szafy, tak, by utworzyć tor dla piłeczki pingpongowej. Na samym dole postawiłyśmy wiaderko, do którego piłka powinna wpadać. Zosia okleiła jeszcze całość naklejkami i zabawka gotowa! Nie jest zbyt estetyczna ale daje nam mnóstwo radości. A to w końcu jest najważniejsze :)