Przejdź do głównej zawartości

Zabawki z kuchni cz.1

Kontynuując nasze poszukiwania najlepszych sposobów zabawy z dzieckiem, czyli takich, które przysporzą całej rodzinie mnóstwo radości i będą świetnie stymulować rozwój Maluszka uznaliśmy, że jedzenie to bardzo dobry materiał do nauki. Zaczęliśmy więc plądrować naszą kuchnię w poszukiwaniu czegoś miękkiego, czegoś sypkiego, mokrego, pachnącego, kolorowego i grzechoczącego. Bo przecież jedzenie pobudza wszystkie pięć zmysłów. Na dodatek wszystkie naraz. Oczywiście można na różne sposoby stymulować dzieci sensorycznie. Rzecz jednak nie w tym, by uruchomić jeden, czy dwa zmysły ale by dziecko poznawało świat na wszystkie sposoby. Otrzymamy w ten sposób efekt synergii – rezultat współdziałania kilku czynników jest lepszy, niż każde działanie z osobna.
Ponieważ nasze zabawy przeważnie wiążą się z ciamkaniem, gryzieniem i próbowaniem zadbaliśmy o zachowanie wszelkich środków ostrożności. Upewniliśmy się więc, czy żadna z naszych „zabawek” nie jest dla Zosi niewskazana lub niebezpieczna, a całe przedsięwzięcie monitorowane było przez dwie pary rodzicielskich oczu. 
Biało, sypko, puszyście - oto pierwsze spotkanie naszego dziecka z mąką. Największe zainteresowanie wzbudzały umorusane dłonie, które musiały zostać obejrzane z każdej strony – a dla nas obserwatorów, rozkoszny widok. 
Dalej zaatakowaliśmy naszą Córkę cytryną. Najpierw pozwoliliśmy jej powąchać, potem miętolić w łapkach, ale prawdziwe uderzenie zostawiliśmy na koniec…
Kiedy udało nam się oderwać dziecko od cytrusa (ku naszemu zdziwieniu nie tylko się nie zniechęciła, ale wręcz cytrynę pokochała), pobawiliśmy się orzechami. Uderzaliśmy jeden o drugi, masowaliśmy nimi dziecięce ramiona i nóżki, ale nie wzbudziły już takiej gwałtownej reakcji. Na pewno tego tak nie zostawimy, do włoskich orzechów jeszcze musimy powrócić!
Kolejny wielki hit to wiórki kokosowe. Mnóstwo radości, pełne zaangażowanie i skupienie uwagi w 100%. Zosia pokochała ten smak.
Na koniec rozrobiliśmy kakao z wodą i pozwoliliśmy małym stópkom się w tym potaplać. W końcu nie tylko dłonie powinny doznawać nowych bodźców. 

sofishop.pl
Bawiliśmy się półtorej godziny. Śmiechu było co niemiara, sprzątania zresztą też. Po wszystkim Zosia padła i spała długo. Bardzo długo. My natomiast poszliśmy na dalsze plądrowanie kuchni. W końcu jutro też jest dzień.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kolorowe eksperymenty

W listopadzie tematem przewodnim warsztatów dla dzieci były eksperymenty. A ponieważ temat ten jest nam bliski i częsty – postanowiłam skupić się na jednym wątku: eksperymentach kolorowych. I gdyby nie to, że wróciłam do pracy po urlopie macierzyńskim i na wszystko brak nam czasu – eksperymentowałybyśmy codziennie. Bo możliwości jest bardzo dużo. A ponieważ nie o tym tutaj, co by było gdyby – kilka ciekawych doświadczeń, które udało nam się zrobić, opiszę. Zaczęłyśmy od najprostszych: mieszanie kolorów. Samo wsypywanie barwników do wody było już dla Zosi bardzo absorbujące. Pokazałam w ten sposób Zosi kolory podstawowe: żółty, czerwony, niebieski i zielony. Nazywałyśmy je, mieszałyśmy i obserwowałyśmy jakie nowe kolory powstają.  A potem do kubeczków wsypałam sodę oczyszczoną, dzięki czemu woda pieniła się w kubeczkach i wylewała. Kolejnym doświadczeniem na łączenie kolorów był woreczek sensoryczny. Na kartoniku, w odstępach zrobiłam plamy ...

Dlaczego warto pojechać na Maltę?

W tym roku wybraliśmy się w podróż zimą. Bo latem pojawi się u nas kolejny członek rodziny. Pojechaliśmy na Maltę i wybór okazał się strzałem w dziesiątkę. To idealne miejsce dla Maluszków i dla kobiet w ciąży. Dlaczego? 1. Malta jest niewielką wyspą, którą można zwiedzać komunikacją miejską. Koszt przejazdu (bez względu na ilość kilometrów) to 1,5 euro. Przystanki są w wielu miejscach, więc jest to komunikacyjny raj. Tym bardziej, że przejazd z jednego końca wysypy na drugi, to podróż godzinna - idealna do zniesienia dla małych i niecierpliwych pasażerów. 2. Malta jest blisko - lecieliśmy z Wrocławia, Ryanairem, niecałe trzy godziny. 3. Oferta miejsc noclegowych jest  bardzo bogata i zróżnicowana cenowo, tak więc każdy znajdzie tam coś dla siebie. 4. Maltę zimą polecam wszystkim, którzy nie przepadają za turystycznym tłumem. My unikamy takich miejsc i śmiało mogę powiedzieć, że choć turyści byli, to mało licznie i z pewnością nieinwazyjnie. ...

Muki w podróży

Lato coraz bliżej, więc książeczki o podróżach są szczególnie przez nas pożądane. Czytamy najróżniejsze, jednak nasza ulubiona to "Muki w podróży dookoła świata" Marca Boutavanta. Muki to mały miś, który wybiera się w podróż dookoła świata. Odwiedza między innymi Laponię, Grecję, Japonię, Indie, Peru, Stany Zjednoczone. W każdym kraju poznaje przyjaciół, którzy pokazują mu kulturę danego miejsca, ciekawe miejsca, uczą słówek, czy też dają do spróbowania lokalne potrawy. Oczywiście na obrazkach możemy zaobserwować znacznie więcej. Dowiemy się jak żyją tubylcy i czym się zajmują na co dzień. Jak chodzą ubrani i jakimi środkami komunikacji się posługują. Zosia ma dwie ulubione postaci: indyjskiego słonika, który płacze, bo małpki nie chcą go pomalować i greckie kraby, które łapią kota za ogon. Oprócz bogactwa treści i niesamowicie ciepłego klimatu mnie osobiście zachwycają niepowtarzalne ilustracje Marca Boutavanta. No i oczywiście sam...